Tak się bawi DS 11! ;) |
Pojawia się problem- serwis w jakim
kupiliśmy bilety zamiast podstawić nam Alitalie zmienił na Air
One. Trudno. Przechodzimy odprawę i o 15:30 odlatujemy do Wenecji na
Marco Polo. Tutaj prawie 3 godziny na przesiadkę. Tym razem zamiast
Alitalii mamy Air France no ale cóż, przynajmniej wpuścili nas na
pokład. W Paryżu mamy 45 minut na przesiadkę. W biegu zmieniamy
terminale, odprawiamy się i o 23:30 wchodzimy rękawem na pokład
samolotu. I tym razem sprzedawca naszych biletów się postarał o
atrakcje- zamiast Alitalią lecimy Aero Mexico. Pierwszy raz
widziałem tak stary samolot. Tak długo się rozpędzał, że przez
chwilę myślałem, że pasa zabraknie. Wielkie drżące skrzydła,
komputer do oglądania filmów z Win 95', w środku 7 rzędów
foteli. Większość pasażerów to Meksykańscy. Dwa rzędy przed
nami siedział Zorro, po mojej lewej sierżant Gonzales. Koło
Roberta siedziała jakaś Seniorita, ale pilnował ją sam Lucky
Luke!. Trasa niesamowicie długa. Przez północy Atlantyk, Toronto,
Wielkie Jeziora, Atlantę na wschodzie, Nowy Orlean i zatokę
Meksykańską dostajemy się po prawie 14 godzinach do Mexico City.
Przynajmniej się dobrze najedliśmy i napiliśmy na pokładzie.
Lądowanie po 5 rano czasu miejscowego.
Dzień II 02.01.2013
Na lotnisku w Mexico zaczęło się od
problemów. Nie możemy wypłacić pieniędzy z bankomatu. Biegamy po
całym terminalu zmieniając bankomaty. No i stało się. Jeden z
nich nie wydał Robertowi karty. By było ciekawiej banki i ich
infolinie otwarte od 10:00. Tracimy blisko 4 godziny siedząc na
lotnisku w smrodzie odchodów z toalet. Finalnie nie odzyskując
karty. Kupujemy sobie Meksykańskie karty SIM za 200 peso i biegniemy
w kierunku metra. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że określenie
„ale Meksyk!” nie wzięło się z przypadku. Bród, nieład
architektoniczny, smród moczu i zgniłe resztki jedzenia
porozrzucane po ulicach. Na krzyżówkach policja ubrana jak nasz
GROM- karabiny, kamizelki kuloodporne, na policyjnych radiowozach
statywy na CKM. Zresztą tak samo wygląda ochrona w całym mieście.
Metro w Mexico City! |
Dostajemy się do stacji Opservatorio
gdzie znajduje się ogromny dworzec autobusowy. Pierwsze co robimy to
idziemy w kierunku barów. Mają tu trochę miejscowego jedzenia.
Mięsa w sosach, warzywa, papryczki, pasty awokado, kurczaki smażone
z piórami, sosy z fasolą. Z pomocą jednego z miejscowych robimy
zakup zapiekanej bułki z tymi „wynalazkami”. Kanapka
przechodziła przez ręce trzech pracujących tam kobiet. Każda z
nich wepchnęła coś do środka palcami, zapiekły i z radością
dały nam na plastikowym talerzyku. Jak na moje to rewelacja ;)
;) |
Podchodzimy do kasy biletowej. Trzech
sprzedających tam kobiet pilnuje gościu z „obrzynem” z wielkim
pasem na nabojem przewieszonym przez ramię. Kupujemy bilet do Valle
de Bravo- miejsca naszego pobytu i biura zawodów. Bilet za 124
pesos. Tanio nie jest ale kawał drogi przez góry nim pokonujemy. Co
ciekawego podczas drogi? Liczyłem na to, że kaktusy będą lecz
oprócz opuncji, agawy i juki nic ciekawego nie widzieliśmy. Trochę
śmieci, w miastach wszystko z betonu, budynki, drogi, mosty,
chodniki zrobione z niezłą fantazją i abstrakcją. Największe
wrażenie- czerwone ciężarówki Coca-Coli jak z przedświątecznych
reklam, z kolei największym szokiem było dla mnie wulkan Nevado de
Toluca. Mimo, że ma 4700 m n.p.m. wygląda jak pagór. Przestałem
się dziwić jak na GPS zobaczyłem, że oglądam go z drogi na
prawie 3300 ;)
Valle de Bravo. Miasto typowo
turystyczne, z bardzo rozwiniętą turystyką paralotniową. Tutaj
szukamy pokoju do wynajęcia. Jak się okazało trafiliśmy w
najgorszy okres- święta, Sylwester i 6 stycznia Dia de Los Reyas-
Dzień Objawienia Pańskiego. Zjechało się tutaj pół Mexico City.
Ceny kosmiczne, wszędzie brak miejsc. Przestaliśmy się łudzić,
że znajdziemy coś za 5 dolarów za noc- paralotniarze bili się już
o 20 dolców za noc. Po całym dniu szukania nie znaleźliśmy nic
taniego. Wynajęcie pokoju na 20 dni za 2 osoby 6000 peso...
Koszmar, ale nie było już innego wyjścia.
Valle de Bravo |
1 MXN- 0,24 PLN
7 godzin przesunięcia czasu robi swoje. Nie mogę spać, a tu jeszcze noc... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz